Ten post nie jest o mojej nieskończonej tęsknocie do rodziców. (która nie istnieje, chętnie chciałabym, żeby sobie pojechali na miesiąc). Myślałam, że, gdy pojechali wszystkie moje problemy pojadą z nimi, niestety myliłam się. Okazuje się, że mam konflikty z wszystkimi w okół mnie. Po prostu nie cierpię wszystkich i wszystko. Po prostu jestem Hejterem w Wielkim Świecie....
Subway mi się już znudził na maksa, teraz jesteśmy na fazie sosu pomidorowego (Madzia zrobiła+zamroziła dosłownie 10 kg/l -jak to tam chcecie liczyć!). Mam mnóstwo spotkań związanych z wycieczką do Francji i wybieraniem opcji GSCE (egzaminów gimbazjalnych- wybiera się jakie przedmioty zdajesz i wgl takie shity z tym związane- szum o nic). W tym właśnie czasie, chciałabym, żeby rodzice ze mną byli, bo: a) muszę się prosić wszystkich o transport i zaadoptowanie do rodziny b) nie wiem w ogóle co wybrać.
TAKIE ŻYCIE. TRUDNE I WGL.
Mniam mniam. Kocham to :*
Julełka :)