poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Julka i bieganie

  Tak jak mówiłam Wam ostatnio, jednym z moich celów w te ferie (half-term, wiecie te przerwy między semestrami i pół-semestrami, które mam!) było bieganie. Wszystko super-hiper, mam partnerkę do biegania, ale będzie fajnie. A tu nagle, po paru dniach (!) odzyskiwania sił (Oj te cholerne zakwasy!) Julełka chcę sobie pobiegać, a partnerka mówi, że nie jest w stanie, bo pomalenżowała i jest: zmęczona. Smucę się, bo wiem, że przez to moja kondycja naprawdę się nie poprawi. Potem wpadam na pomysł: Sama pójdę biegać! 
  Znajduję na Google stronę z trasami w okół Wieśville (dopiero po wczorajszym biegu zdałam sobie sprawę, że właściwie mieszkam na wsi, stąd PB nabywa nowy przydomek: Wieśville), bo wolę w tym akurat momencie nie być kreatywna. Po mieście (które znam bardzo dobrze, a szczególnie jak dojść do Subway'a i McD) nie chcę biegać, ponieważ a) ktoś z gimbazy może mnie zobaczyć (!), b) ludzie mnie wyśmieją, c) McD 'zaprosi' na ciastko. Postanawiam, że pola w okół Wieśville to perfekcyjne miejsce na bieg. Robię sobie szybkiego screenshot'a na Ipod'zie, szybko wysyłam zdjęcie na Instagram'a, aby pokazać wszystkim jaka to jestem fajna i, że idę biegać, ponieważ rzeczywiście nie umiem biegać. 
    
Kolejna nieudana przeróbka Instagram'owa ;<

  Najpierw gubię się w Wieśvillowskich uliczkach. Potem kręcę się na polu golfowym szukając przejścia pod  koleją. Potem skręcam w złą uliczkę i biegnę przez park/las, potem farmę, potem pola. Następnie kompletnie ignoruję mapkę i biegam sobie w okół pola, przez płot, wpadam w rzekę, bo nie mogę znaleźć mostu. W końcu wracam znowu przez pole golfowe, bo już dalej nie mogę biegnąć, a po drodze widzę bażanta. Na szczęście nikt mnie prawie nie widzi, oprócz starych amatorów golfa i matki z córką, które wyglądały bardzo polaczkowo.

Krótko mówiąc, następnym razem na pewno lepiej mi pójdzie! 

Jeśli w ogóle będzie jakiś następny raz.

Kochająca Was Julełka!



środa, 3 kwietnia 2013

Julełka wróciła, miks zdjęć: Co przez ten czas robiła?

   A z moją przerwą w blogowaniu było tak. Następnego dnia Dragon (także zwana Matulą) zadzwoniła do mnie. 'Tęsknie za Tobą ogromnie córeczko, przyjedź do nas, wakacje bez Ciebie to nie wakacje'. Szybko pojechałam na Heathrow, zostawiając kuzynkę i brata w mieszkanku i poleciałam najwcześniejszym samolotem do Havany. Już następnego ranka paliłam cygara, piłam Mojito i opalałam się na piaszczystych kubańskich plażach olewając szkołę i jakiekolwiek obowiązki. 

Hahah, taki żarcik Prima Aprilisowy

Oto ja Julia Eulalia. <wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać>.

    Od ostatniego posta, miałam moje Bierzmowanie. Po licznych rozmyślaniach wybrałam imię Eulalia. Możecie się śmiać, ksiądz się śmiał. W drugim i trzecim miejscu znalazła się Augustyna i Winifreda. Eulalia jest patronką Barcelony, męczennicą, która umarła za wiarę w Boga w wieku trzynastu lat. Myślałam, że imię bardzo do mnie pasuję... 


   Zamiast chodzić do szkoły woziłam się po najbogatszych dzielnicach Londynu avec moi kuzynką Dominisią (tak zwaną Szymek). Żarcik. Tylko w weekendy, a przecież London Eye jest dla wszystkich... 

  Rodzice także wrócili z Kuby (chyba 2 tygodnie temu, czy coś w tym stylu). Przywieźli mi trochę cukierków i cieszyłam się jak głupia, ponieważ jeszcze takich nie jadłam. Zjadłam je całe w weekend (byłam chora i nie miałam nic do roboty). Wzięli ze sobą także dużo rumu i cygar. Nie podzielą się ze mną, a mówią, że to JA nie umiem się dzielić


   Oto jedyne zdjęcie, które przetrwało aktualizacje mojego Ipoda. Najpierw karta sd zablokowała mi się w aparacie, a potem to. Dziękuje Ci Instagramie! <3.<3
   W Paryżu było świetnie! Chociaż byliśmy tam (szkolna wycieczka) tylko jeden dzień zakochałam się w architekturze, zabytkach, i ogólnie w  tym mieście! Widzieliśmy wszystkie główne zabytki, byliśmy także w Stade de France i na przejażdżce po Sekwanie. Najbardziej podobała mi się wieża Eiffle'a. Nie wiedziałam, że jest aż taka duża :) 
   Byliśmy także we francuskiej gimbazie (już nie w Paryżu, ale w mieścinie, gdzie mieszkaliśmy). Wszystkim Anglikom się nie podobało, powtarzali, że dziękują Bogu za Chancellor's (tak się nazywa moja gimbaza btw), że już nigdy nie będą narzekać na nią, ale mi (reprezentującą Polskę na tej wycieczce) się bardzo podobało. Francuska gimbaza jest taka sama jak polska! 



To ja z kumplami, a raczej kumple ze mną. Jakby ktoś nie mógł mnie poznać, to zrobiłam dla Was specjalną niespodziankę


Jezu Święty, czy ja kiedykolwiek dorosnę?


Byłam taka zachwycona wieżą, że postanowiłam, że taka sama musi stanąć na moim biurku


    Czyżbyście myśleli, że Julka wyjechała z Francji bez ŻADNYCH cukierków? Mylicie się. Kupiłam sobie prawie 1,5kg Carambar'ów. Kto był we Francji wie, że są najlepszymi (albo prawie) cukierkami na świecie. UWAGA dla tych, którzy mają aparaty (wiecie, te na zęby), moja kumpela Lydia złamała sobie swój na jednym z nich. Ja na szczęście nie mam więc chrupię jeden po drugim. Omnomnom.
   Kupiłam sobie także bluzkę z Paryża, ale nie mogłam zrobić jej zdjęcia, bo mam ją aktualnie na sobie (jestem w piżamie). Kiedyś ją zobaczycie! 

  Święta zleciały dosyć dobrze, mam nadzieję, że Wasze także. Niestety nie pomyślałam o robieniu zdjęć. Teraz, aktualnie mam half-term (ferie angielskie) aż do 15. Chcę dużo biegać (po wczorajszym 5km biegu zdałam sobie sprawę, że moja kondycja to przepaść i, że muszę odzyskać swoją formę) i pisać. Znalazłam sobie partnerkę do biegów (która mnie motywuje swoją dobrą formą), a dzisiaj siedzę przy kompie i mam takie zakwasy, że nie mogę się w ogóle ruszać. Co za przepaść. Dzisiaj sobie odpuszczam, bo pewnie do sklepu się nawet nie doczłapię, a jeszcze muszę zapisać Dragonkę do okulisty

Trzymajcie się! 

Julka :*

P.S. Oj rozpisałam się! Mam pisać w tym rozmiarze czy w tym większym? Wszystko dla Waszej wygody!