Znajduję na Google stronę z trasami w okół Wieśville (dopiero po wczorajszym biegu zdałam sobie sprawę, że właściwie mieszkam na wsi, stąd PB nabywa nowy przydomek: Wieśville), bo wolę w tym akurat momencie nie być kreatywna. Po mieście (które znam bardzo dobrze, a szczególnie jak dojść do Subway'a i McD) nie chcę biegać, ponieważ a) ktoś z gimbazy może mnie zobaczyć (!), b) ludzie mnie wyśmieją, c) McD 'zaprosi' na ciastko. Postanawiam, że pola w okół Wieśville to perfekcyjne miejsce na bieg. Robię sobie szybkiego screenshot'a na Ipod'zie, szybko wysyłam zdjęcie na Instagram'a, aby pokazać wszystkim jaka to jestem fajna i, że idę biegać, ponieważ rzeczywiście
Kolejna nieudana przeróbka Instagram'owa ;<
Najpierw gubię się w Wieśvillowskich uliczkach. Potem kręcę się na polu golfowym szukając przejścia pod koleją. Potem skręcam w złą uliczkę i biegnę przez park/las, potem farmę, potem pola. Następnie kompletnie ignoruję mapkę i biegam sobie w okół pola, przez płot, wpadam w rzekę, bo nie mogę znaleźć mostu. W końcu wracam znowu przez pole golfowe, bo już dalej nie mogę biegnąć, a po drodze widzę bażanta. Na szczęście nikt mnie prawie nie widzi, oprócz starych amatorów golfa i matki z córką, które wyglądały bardzo polaczkowo.
Krótko mówiąc, następnym razem na pewno lepiej mi pójdzie!
Kochająca Was Julełka!